wtorek, 9 lipca 2019

III Puchar Galakty


Za nami III i ostatni Puchar Galakty, czyli wydarzenie podsumowujące ostatni rok ligowy/rankingowy. Sporo się wydarzyło, zarówno przed eventem, jak i w jego trakcie, postaram się to jakoś usystematyzować. W góry przepraszam za wall of text, ale jest o czym pisać.



Sponsor eventu, Galakta ogłosiła, że jest to ostatnia edycja Pucharu, gdyż wycofuje się z dystrybuowania Przeznaczenia w wersji PL. Dla mnie, oznacza to mniej więcej tyle, co "mamy już ten produkt w poważaniu i nie będziemy w niego inwestować marketingowo". 

Oczywiście można się oburzać, że zła Galakta, że spieprzyli robotę i teraz już jest za późno itd. 
Fakty są takie, że poziom sprzedaży nie spełniał ich oczekiwań, może nawet przynosił straty, więc osoby odpowiedzialne podjęły decyzje o zamknięciu projektu.
Dla mnie jest to zrozumiałe, ot każdy teraz musi iść w swoją stronę. Galakta będzie jeszcze dystrybuować FFG kity, czyli pakiety promocyjne na Store Champsy/Regionalsy, gracze będą kupować produkt pochodzący z UK. 
Nie trudno będzie się w tej sytuacji odnaleźć ani sklepom, ani graczom, końca świata nie ma. Nawet łatwiej będzie ogarniać single. 

Pozostaje kwestia MPków, bo wydaje mi się że organizacja eventu + ufundowanie nagród + bilet do USA, to trochę więcej niż wpisowe na 100 osób. Więc czeka nas jeszcze 1 kluczowa informacja, mająca wpływ na scenę Destiny w Polsce. Ale to rozmowa na później.

Niespełna 300 osób zarejestrowanych w rankingu, część z nich to martwe dusze, część to oczywiście aktywni gracze. Jako, że od dawna wiedzieliśmy, że to ostatni event rankingowy, wydawało mi się, że frekwencja będzie zacna. Faktycznie udział wzięło chyba 40 graczy, więc raczej przeciętnie. 
Z top10 rankingu było 5 graczy, ale wiadomo każdy ma swoje życie, do tego wakacje itd.



Natomiast czego nie było wiadomo, to że teoretyczni liderzy rankingu to martwe dusze. Okazuje się bowiem, że osoby z top1, top3 oraz top6, to gracze, których nikt nigdy nie widział, nigdy nie brali udziału w żadnym międzymiastowym evencie Destiny.  
Chłopaki po prostu wykręcili sobie oscylator, podważając przy tym wiarygodność rankingu. 

A ranking wbrew pozorom nie był taki zły. Prawdziwy lider czyli P. Molski potwierdził swoją formę. Osoby z czoła rankingu walczyły o top8 bądź do niego weszły. 
Podobnie było na MPkach. Znaczy to, że narzędzie wcale złe nie jest. Wystarczy tylko wyeliminować z niego element patologiczny.



Z Warszawy pojechały 2 samochody, czyli 10 osób. Oczywiście część z nas już w piątek zaczęła świętować, bo i wiadomo było, jaki będzie finał 😊. 
Oczywiście miało to potem wpływ na wyniki turnieju, no ale człowiek nie kaktus i pić musi.



Wybór decków, przez idiotyczny zakaz AoN, był dość losowy, większości nie chciało się na nowo rozgryzać mety na jednorazowy event, więc każdy złożył coś pokracznego. Autentycznie, nie pamiętam sytuacji, w której na duży turniej każdy „pro” wybrał inny deck. Tak oto pojechaliśmy z millami, aggro, midrangami i kontrolami, nic się nie powtarzało, na bogatości.



Turniej miał być 6 rundowy + topka, ale faktycznie okazał się być 7 rundowy i w topce graliśmy do 2 zwycięstwo, czyli naprawdę wymagające fizycznie i psychicznie przedsięwzięcie. (Finaliści i półfinaliści grali około 10h). 

Organizacja na bardzo spoko poziomie, wszystko przebiegało płynnie, w miłej atmosferze. 
Sędziowie tym razem grający, ale znani i lubiani, więc nie było ryzyka, że ściany pomogą gospodarzom. 
Był prywatny stream, na który zapraszam, choć z zastrzeżeniem, że to materiał 18+. 

Nagrody były satysfakcjonujące, choć po dewaluacji, nie tak syte jak rok temu.
Podsumowując, od strony organizacyjnej nie można powiedzieć złego słowa, było super.



Od strony towarzyskiej również fajnie, pojawili się chłopaki z Wrocławia, Gdańska, Lublina, Poznania, Kielc oraz oczywiście Gospodarze i znienawidzona Stolica. Czyli takie MPki tylko w mikro skali.

Wyniki po 6 rundach prezentowały się następująco:



Jak widać Mistrz Polski nadal w formie, jako jedyny poszedł rundy swiss niepokonany. Dalej również rozpoznawalne nicki. 

Organizatorzy ogłosili przed turniejem, że osoby z 4-2 będą grały dogrywkę o wejście do top8, więc nikogo nie zdziwiły baraże, no może poza 2 pechowcami z 13 i 14 miejsca, którzy myśleli, że zagrają, ale ostatecznie się nie załapali.

Wspomnieć należy o silnej reprezentacji z Kielc, Panowie bez żadnych dogrywek zameldowali się w top8, można pozazdrościć formy.
Tak oto 6 rundowy swiss zakończył się 7 rundą a TOP8 wyglądał następująco:


Dla naszej ekipy całkiem spoko, zaklepaliśmy 4 sloty w top8, niestety drabinka już mniej szczęśliwa, ale nie ma co płakać, w teorii dało radę zrobić warszawski finał.

Jeszcze zanim przejdę do podsumowania taka mała anegdotka. Chyba po raz pierwszy organizatorzy wprowadzili głosowanie na osobowość fair play. Po każdej rundzie, uczestnicy wypełniali ankietę dot. przeciwnika, lajki spadały z nieba, jak z drzewa kasztany. Potem Stach wrzucał slipy na bęben i wyszło co następuję:
Najuczciwszym z uczciwych został zawsze pomocny, niebywale skromny i nad wyraz utalentowany Kamil Siny. Zaskoczenie było niemałe, ale dzisiejsze kompy nie mogą się mylić, więc przyjąłem nagrodę z pokorą. Tak musiało być, to mi się po prostu należało. 




Cóż więcej pisać, wszystko jest na grafice, tradycji stało się zadość. Nie tylko po raz 3 Puchar zostaje w Wawie, tym razem całe podium ze Stolicy. 
3 edycje Pucharu Galakty i 3 razy sukces naszych, jest moc. 
Choć oczywiście nadmienić trzeba, że sercem polskiego Destiny jest Kraków - bo tak głosi pismo Mędrca znad Wisły i trzeba się z tym pogodzić.



1. Molski
2. Miki
3. Siny

I byłby to wielki sukces naszej ekipy, bo statystyki są piękne, gdyby nie fakt, że po stronie Gospodarzy zabrakło największego z największych, tego, który najgłośniej krzyczał przed eventem, żeby potem nie wziąć w nim udziału i popsuć doznania innym. 
Każdy zna jego imię, ale wszyscy boją się je wypowiadać.

Nie ma tego złego... Na sobotę zostaliśmy jeszcze w Krakowie, pobawiliśmy się trochę, pozwiedzaliśmy lokale. Ale czas goni, za chwilę EU Champsy z nowym dodatkiem, trzeba rozkminiać nowe kombosy i powtórzyć sukces na polu międzynarodowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Relacja z Euro - Day1a

Arystoteles się obsrał, do tego pokazał prawdziwą twarz.  Chyba teraz bardziej przystaje Mister Abusive albo Mister non-fairplay. Al...